„Wilgoć”
reż. Krzysztof Szekalski

26 czerwca, 2023
 · 
3 min read
Featured Image

Monodram “Wilgoć” Magdaleny Stefańskiej oparty na podstawie dramatu Sandry Szwarc
„Woda w usta”, w reżyserii Krzysztofa Szekalskiego jest spektaklem iście “czechowowskim”.
Pod płaszczykiem letniej komedii, podskórnie, dzieje się prawdziwa tragedia. Wiola na bezludnej wyspie Ilyria oddycha wreszcie świeżym powietrzem, jest wolna, przeżywa upragnione wakacje. Jednak błogość
i rozmarzenie zaczyna ustępować niepokojowi, gdy jako widzowie, zaczynamy powoli wgryzać się (niczym wspomniane wielokrotnie szczury lądowe) w jej opowieść. Wiola zagłusza swoją traumę, próbuje ją “zagadać”, wyprzeć. Im dłużej jej słuchamy, tym lepiej poznajemy mroczniejszy obraz rodziny,
w jakiej dorastała. Okrutny Pan - Ojciec ma napady szału, mówi, że “walczy z królem szczurów”...
A kto raz spojrzy w oczy takiego potwora, sam się nim staje… Pod wpływem “wilgoci” zamienia się
w bestię i terroryzuje całą rodzinę… A Pani-Matka na to nie reaguje. “Wilgoć to podstawowy składnik żywiący bestię. Dzięki niej bestia rodzi się do życia.” Ta wilgoć towarzyszy nam od początku,
jest symbolem zepsucia, rozkładu. Mokre ubrania pachną stęchlizną, wilgoć jest czymś, co przenika wszystko złe, nieprzyjemne, mające destrukcyjne konotacje. Nie trudno się w tym domyślić aluzji do alkoholu - dziecięca wyobraźnia Wioli demonizuje i odrealnia nam bardzo prozaiczny problem patologii
w rodzinie, pełnej przemocy i strachu.

Magdalena Stefańska w niezwykle zabawny sposób prezentuje nam świat Ilyrii, jest luźna i pewna siebie, “prawdziwie odprężona” na tych wakacjach. Można odnieść wrażenie, że początek trochę balansuje na granicy kiczu, jednak aktorka świetnie prowadzi interakcję z widownią i, używając określenia jednego
z jurorów, Tomasza Miłkowskiego - ma “fantastyczną viskomikę”. Z biegiem spektaklu jej gra poważnieje, staje się gorzka, pełna wyrzutu, a jej głos pełen gardłowej skargi. Czasem rzeczywiście, operując nim, wydaje się “większa” niż w rzeczywistości - jest to sposób na odstraszenie bestii - gdy śpiewa utwór Franka Sinatry “Strangers in the night” nie jest bynajmniej ładnym przerywnikiem muzycznym,
robiącym klimat, lecz desperacką próbą ratunku kogoś, kto jest w potrzasku… Ta sama piosenka, puszczona z offu na koniec pokazuje nam jakiś rodzaj triumfu, gdy Wiola czyta list do rodziców.
List, w którym opisuje jak szczęśliwie żyje jej się na wyspie, odkąd opuściła rodzinne strony z bratem - bliźniakiem Sebastianem, z którym wciąż rozmawia, ale on nigdy jej nie odpowiada, tak jakby istniał tylko w jej wyobraźni… “Któregoś dnia na pewno uda nam się o was zapomnieć… Tak jak wy, zapomnieliście
o nas.” - te słowa uderzają z hukiem w widownię, stając się ostatecznym punchlinem spektaklu.

Prosta scenografia przywołuje na myśl idylliczne plażowanie - leżak, walizka z ubraniami itd., aczkolwiek Wiola ubrana w za duży garnitur już nam sugeruje zgrzyt, niedopasowanie, jakiś fałsz w opowiadanej historii.

Spektakl Magdaleny Stefańskiej mówi o traumie tak właśnie, jak robią to często osoby naznaczone podobnymi doświadczeniami. Z humorem, groteską próbując odebrać siłę tytułowej “wilgoci”,
by ta nie mogła triumfować. Bardzo mocna treść uwypuklona jeszcze przez charakterystyczną
i charyzmatyczną aktorkę która trzyma uwagę widza i steruje nim tak, by kontrastując humor i tragedię, jeszcze mocniej nim wstrząsnąć emocjonalnie.

Autor: Krzysztof Petkowicz

Fot: Ewa Palewska

Comments

No Comments.

Leave a replyReply to

INSTAGRAM

JESTEŚ ZAINTERESOWANY WSPÓŁPRACĄ?

PROO_zestawienie_1_ACHROMATYCZNE_W_INWERSJI