Monodram „Christiana” Moniki Adamczyk wg tekstu Kai Herman, Horsta Reick
pt. „My dzieci z dworca ZOO” to wspomnienia młodej narkomanki - jak uzależnienie zniszczyło jej życie. Poznajemy ją, gdy, rozczarowana rzeczywistością mówi: “Cały świat jest beznadziejny i kompletnie denny”. Potem zaczyna czuć efekty zażycia haszyszu - świat nabiera kolorów, staje się piękny, a wszystko,
co przeżywa Christiana jest tak obezwładniające i intensywne, że zaczyna poszukiwać ukojenia w tym stanie. Trzeźwość jest niewystarczająca, płaska. Razem z grupą znajomych przeżywa różne przygody, dochodzi nawet do kradzieży z włamaniem. Wszystko jest tak ekscytujące, że przez kolejne dni myśli tylko o następnej “działce”. Miesza narkotyki z lekami, popija alkoholem, żyje, jakby nie miało być jutra. Nawiązuje relację ze starszym chłopakiem, choć nie seksualną - wciąż nie czuje się wystarczająco dorosła. Uzależnienie zaczyna dominować nad jej życiem - zaczyna się izolować od znajomych i rodziny,
czuje się samotna, więc próbuje ratować się jeszcze większą ilością leków - koło się zamyka.
Jej matka w końcu konfrontuje się z nią i Christiana trafia na odwyk, skąd ucieka kilka razy.
Aż w końcu zaczyna rozumieć, że nie jest w stanie funkcjonować poza nim i nawet, gdy rzadko widywany ojciec przyjeżdża w odwiedziny - daje mu do zrozumienia, że chce tam pozostać zamknięta.
Historia Christiany jest niewątpliwie tragiczna, zwłaszcza, że jej młody wiek i nieukształtowany umysł sprawia, że łatwość z jaką wpada w nałóg jest przerażająca. Mimo to, mamy wrażenie, że energia z jaką aktorka wchodzi na scenę nie współgra z postacią, jej delikatność i niewinność mogłaby działać na korzyść i jeszcze podbijać efekt, ale z jakiegoś powodu tak się nie dzieje. Bardzo na plus wychodzą za to przerywniki muzyczne - aktorka jakby wpadała w trans i to dużo ciekawiej pokazuje jej zatracenie się
w narkotykach niż gdy odgrywa bycie na haju - przedstawia to wtedy w sposób dosłowny,
posługując sią kliszą spowolnionej mowy, osłabiając mocny obraz.
Monice Adamczyk w tym wszystkim nie brakuje entuzjazmu, ale widz dostrzega jakiś rodzaj fałszu
w prezentowaniu postaci, gdy osoba na scenie jest pozbawiona takich doświadczeń (na szczęście!)
i jeszcze na tyle niewyćwiczona aktorsko, by móc prawdziwie oddać emocje Christiany. Niemniej jednak trzeba dodać, że stworzenie spektaklu o tak mocnym przekazie i tymi środkami, mogłoby być wyzwaniem dla dużo dojrzalszej aktorki i za to Moniki nie można nie docenić - jako inscenizatorka musiała zmierzyć się z tym sama. Gdyby spojrzał na to z zewnątrz jakiś reżyser, pewnie dałoby się wyciągnąć więcej z tego tekstu, ale już za samo podjęcie ciężkiego i wartościowego tematu i to, że nawet w tym chaosie da się dojrzeć podstawę interesującego spektaklu trzeba pochwalić młodą monodramistkę.
Autor: Krzysztof Petkowicz
Fot: Patrycja Szewczyk
No Comments.