Drugim ze spektakli przygotowanych na Międzynarodowy Dzień Teatru przez Teatr NOTOCO w Kraśniku była „Inhibicja kompetycyjna, czyli błędna teoria klucza i zamka”. Wyreżyserowana przez Monikę Nitkiewicz – Mitrut. Opowieść o kobietach- babci, matce i córce, oraz o utraconym przedwojennym majątku. Jest to próba spojrzenia na traumę i jej niechciane dziedzictwo przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Sam tytuł już daje pewien (dosłownie) klucz interpretacyjny, bo jest to rodzaj reakcji chemicznej,
w której inhibitor (czynnik hamujący) i substrat rywalizują o miejsce aktywne - ilość obu substancji
w roztworze wpływa na szybkość reakcji. Gdy przeważa inhibitor może dojść do jej zahamowania.
To przypomina właśnie wzajemne mocowanie się kolejnych pokoleń z odpowiedzialnością za przedwojenną kamienicę we Lwowie, która wraz z upływem lat staje się coraz bardziej nierealna,
aż w końcu jest tylko symbolem klątwy, wyssanej z mlekiem matki, by psychicznie prześladować rodzinę. Strażniczkami pęku kluczy - swoistego artefaktu rodzinnej traumy są kobiety “(...) które nie potrafią kochać, nie wierzą w szczęście albo odrzucają je, żeby nikt ich nie zranił”. Wpajana od dzieciństwa wiedza o tym, jaki klucz otwiera jaki zamek w kamienicy, powtarzana jak mantra- jest brzemieniem nakładanym sobie nawzajem, jak błędne koło, które wciąż ciąży nad nimi, pochłania je i w rezultacie niszczy życie. Żadna z kobiet nie jest w stanie sobie z nim poradzić. Babcia, która rzeczywiście była świadkiem wojny
i utraty domu, popada w obsesję na punkcie zachowania o nim pamięci. Jej córka, żyjąca w ciągłej presji, by odzyskać kamienicę, przy pierwszej lepszej okazji przekazuje klucze dalej, swojej kilkuletniej córce,
a nieświadoma wnuczka- czeka na bogactwo, po które trzeba się tylko zgłosić. Ta ciągle zrzucana odpowiedzialność kładzie się cieniem nie tylko na relacje pomiędzy nimi, ale także przekreśla jakąkolwiek szansę na zbudowanie odrębnej tożsamości i lepszego życia, bo majacząca przed oczami stara kamienica jest niczym “kula u nogi” (albo klucz na szyi), ciągnąca w dół, paraliżująca samodzielność myślenia.
Rozmowy między bohaterkami kontrastują częste sceny zbiorowe, które ilustrują nam ciągłą szamotaninę, jakiej doświadczają. Walkę o bycie jednostką, a nie tylko kolejnym ogniwem łańcucha, któremu w pamięci zaczyna zacierać się, jak wyglądał początek. O marzenia, o prawo stanowienia o sobie, nie tylko realizacji celu, do którego zostały przeznaczone jeszcze pewnie przed narodzeniem. Aktorsko jest poprawnie,
choć czasem chciałoby się zagłębić jeszcze bardziej w psychikę bohaterek, wyciągnąć ich motywacje,
lęki itd. Pomimo iż scenografia jest niewielka, to jest ciekawa. Choreografia, wspomagana niepokojącą ambientową muzyką- dodaje charakteru poszczególnym scenom. Kontrowe światło punktuje celnie samotność i odizolowanie kobiet od siebie. Jest także kawałek plastyki - cienka folia, która przypomina wspomnianą w jednym monologu membranę między jednostką, a światem - jak łono matki otwiera ona spektakl i jak całun - zamyka.
Czy ktoś będzie w stanie się z niej wyplątać, czy jednak koło pozostanie zamknięte?
Autor: Krzysztof Petkowicz
Fot. Jacek Michalczyk
No Comments.