Abstrakcja codzienności okraszona snem i zamknięta w realizm. Świat pełen barwnych postaci, ujmujących historii i nieoczywistych zwrotów akcji.
“Ulica” wyreżyserowana przez Arkadiusza Ziętka. Powstała na podstawie dzieła o tym samym tytule autorstwa Rolanda Schimmelpfenniga. Obsadę stanowią aktorzy amatorzy (z jednym wyjątkiem). Spektakl został zaprezentowany 3 czerwca, na podwórku Domu Słów. Sam reżyser zapowiedział go jako pokazanie zachodzących zmian społecznych po upadku Muru Berlińskiego, przekrój osób poszukujących siebie oraz kontaktu z innymi. Celem spektaklu jest także zaprezentowanie efektów warsztatów teatralnych realizowanych przez Warsztaty Kultury.
Na wstępie poznajemy Rudolfa, mężczyznę któremu świat serwuje niezrozumiałe oraz przełomowe sny wywracające jego życie do góry nogami. Kim jest zielonooka kobieta i co zrobić jeśli zostaną Ci dwadzieścia cztery godziny życia? Na naszych oczach rozwija się relacja Kaśki i Fryderyki, powiązana ze złotym łańcuchem i srebrną łyżeczką. W przeciwieństwie do reszty bohaterów możemy obserwować Hankę i wraz z nią szukać odpowiedzi na pytanie- dlaczego cały świat zdaje się jej… nie dostrzegać? Tak naprawdę każdy bohater ma zagadkę do rozwikłania, rzeczywisty świat z niewiarygodnymi figlami losu. Każdego z nas, czasem spotyka coś czego nie rozumiemy, czemu chciałoby się aż nadać magicznego znaczenia. Właśnie z tym spotykamy się w tych historiach. Jak radzić sobie w takich chwilach? Co mogą zmienić? Czy to co mamy obecnie jest aż tak nienaruszalne i pewne?
Przestrzeń, w której odbywał się spektakl nie jest typową przestrzenią teatralną. Znajdujemy się na podwórku, nierówny grunt, drzewa oraz okna mieszkań Lubelaków spoglądające na tę nieoczywistą scenę teatralną. Muzyka dobiegająca z innych wydarzeń tworzących Noc Kultury. Coś, co mogłoby stanowić przeszkodę dla innych dzieł teatralnych, w tym wypadku stanowiło ogromny plus. Odczuwalne było wrażenie niekończącej się przestrzeni teatralnej. Aktorzy wymieszani z publicznością, okno na pierwszym piętrze, nieobecna Pszczółka i uczucie jakby za chwile miała przebiec się między widzami. Estradą było całe podwórko, można było odczuć, że aż wylewa się do sklepienia nieba. Niewątpliwie, wykorzystanie otoczenia robiło wrażenie na większości widzów. Wyjście poza schemat- widz jako postać spektaklu, znajdujący się gdzieś pomiędzy wydarzeniami. Miejsce nadało spektaklowi realizmu. Do tego efektu swoje trzy grosze dołożyła też zbalansowana scenografia. Samo oglądanie jej budziło ciekawość. Rozmieszczenie i używanie rekwizytów pozwoliło aktorom na utrzymanie żwawego tempa. Muzyka wybrana do spektaklu rozpalała całe przedsięwzięcie. Była jak piorun energii dla publiczności. Metal, rock i techno żywo wyjęte z lat 90. Ocenienie gry aktorskiej ze świadomością, że w skład wchodzą młodzi, często nieobyci ze sceną ludzie- jest nie na miejscu. Warto jednak wspomnieć, że niektórzy naprawdę się wyróżniali. Chciało się ich więcej słyszeć i widzieć. Część aktorów wraz z trwaniem spektaklu czuła się w roli coraz lepiej.
Pod koniec amplituda umiejętności była zdecydowanie mniejsza niż na początku. Historia została przedstawiona w sposób zrozumiały. Czytelna, jasna, zabawna, momentami przejmująca. Trochę miłości, zmęczenia, szaleństwa, wściekłości i zagubienia. Etapy życia, na których byliśmy, jesteśmy, bądź będziemy. Świat, który zatrzymał się w swoich zmianach. Świat, do którego możemy się na chwilę przenieść. Abstrakcja codzienności okraszona snem i zamknięta w realizm. Momentami spodziewałam się czegoś innego a to co dostawałam było kontrastem do moich oczekiwań, zaskakujące i satysfakcjonujące. Ciekawe i trzymające w napięciu. Ponad godzinny spektakl minął bardzo szybko i zostawił z lekkim niedosytem i chęcią obejrzenia go ponownie. Obawiam się jednak, że inna przestrzeń mogłaby zaszkodzić spektaklowi. Jak znaleźć się w tym nieco bajkowym świecie, wraz z barwnymi i charakterystycznymi bohaterami, zapętlić historię i wynieść z niej tyle- ile można udźwignąć? Z niecierpliwością oczekując oficjalnej premiery.
Autor: Melania Sowa
Fot: Marcin Maurycy Butryn
No Comments.